Moja przygoda z końmi
Katarzyna Bujarska
Moja przygoda z końmi rozpoczęła się na wakacjach 2004 roku. W pewną pogodną niedzielę wybrałam się do małej, prywatnej stajni tak żeby się dla rozrywki raz przejechać. Jednak kiedy tylko wsiadłam na konia i poczułam jak wspaniałe jest to uczucie kiedy można przebywać z tak wspaniałym zwierzęciem, wiedziałam ze nie skończy się na jednej jeździe.
Od tamtej pory życie bez koni to nie było życie. Chodziłam na jazdę 2 razy w tygodniu i cieszyłam się każdą sekundą spędzoną z końmi. Zaczęłam krok po kroku poznawać te zwierzęta i nawiązywać z nimi kontakt. Choć każdą wolną chwilę chciałam jednak spędzać z końmi to jednak tak się nie dało. Nie raz miałam straszne doły, bo przez kilka miesięcy nawet nie mogłam iść do stajni z wielu przyczyn. Było mi bardzo ciężko i w takich chwilach zaczęłam rozumieć że naprawdę konie to nieodłączna część mojego życia.
Pod koniec wakacji w 2004 roku, z pewnych powodów miałam „skończyć” z chodzeniem na konie na kilka miesięcy. Pamiętam ten „ostatni” teren jak byłby wczoraj. Wyjechaliśmy po południu było słonecznie i ciepło, ale wietrznie. Pojechaliśmy nad rzekę a później do lasu. Ten piękny galop przy rzece i wśród drzew...Ten wiatr we włosach...Nigdy tego nie zapomnę. Ta godzina minęła jak jedna minuta i kiedy wracaliśmy przytuliłam się do konia i chciałam zacząć płakać. Wiatr wiał coraz mocniej, a słońce powoli zachodziło...Kiedy byłam już dosłownie kilka metrów od stajni obejrzałam się jeszcze raz do tyłu by zapamiętać ten piękny widok z grzbietu konia... i ujrzałam ostatni promień zachodzącego słońca... Zrozumiałam to jako pożegnanie i wiedziałam, że tak jest.
Te kilka miesięcy bez koni jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym, że nie potrafię normalnie żyć bez koni. Każdy dzień był szary, każda minuta dłużyła się jak 100 lat. Codziennie myślałam o koniach i przypominałam sobie te wspaniałe galopy po łąkach...to uczucie tego kontaktu i przywiązania do koni... . Myślałam ze padnę ze szczęścia kiedy znów poszłam na jazdę i do koni. To była tak wielka radość...tak jak straciłabym najcenniejszą rzecz na świecie i potem ją odzyskała. Cieszyłam się bez granic.
Codziennie rysowałam sterty rysunków z końmi, mimo, że nie mam talentu plastycznego. Każdy wiedział, że moje życie, to są konie. Niektórzy się śmiali, ale żal mi ich było, że nie wiedzą jak wspaniałe jest to uczucie kiedy czuje się ten wiatr we włosach, to szczęście i radość! Kiedy można choć na chwilę zapomnieć o problemach i oderwać się od szarej rzeczywistości. To moment kiedy czujemy, że warto żyć, i że mimo wielu problemów a czasem i wielkich tragedii nie możemy się poddawać i załamywać, choć czasem jest ciężko.
Konie dały mi szczęście, którego czasem mi brakowało. Nauczyły mnie tego, ze mimo iż czasem nasze życie nie jest usłane różami, musimy stawić mu czoło. Niektórym trudno uwierzyć, ze koń może być dla człowieka najlepszym i najwierniejszym przyjacielem. Czasem myślę, jak wyglądałoby moje życie, gdyby z jakichś przyczyn miałabym stracić całkowicie swój kontakt z tymi wspaniałymi zwierzętami. Nie potrafię sobie tego wyobrazić i nie wiem co mogłoby się ze mną stać. Bo konie nie są tylko moją pasją ,hobby czy zainteresowaniem. Konie to dosłownie mój ŚWIAT!!!
Zawsze czekam tylko kiedy następny raz pojadę do stajni . Wiele dni wypełnionych niepewnością, kiedy pojadę czy będzie to za tydzień czy za miesiąc a może nigdy? Ta niepewność potrafi mnie dobić, ale wiem że nie mogę się załamać. Chcę żyć choćby dla koni. Bardzo chciałabym w przyszłości pomóc koniom wywożonym na rzeź i źle traktowanym, aby mogły znaleźć dom i miłość. Wiem że choć byłaby to może kropla w morzu potrzeb, to zawsze cieszyłabym się że zrobiłam coś, a nie miała na sumieniu to,że mogłam, a nie zrobiłam.
JA już naprawdę nie wiem czy ludzie nie mają serc? czy ich serca są zbudowane z kamienia? Czy może ich serce bije i żyje tylko dla pieniędzy? Czy te pieniądze są ważniejsze od cierpienia zwierząt? Dla wielu miłośników koni takich jak ja jest to bardzo bolesne, szczególnie że odbywa się to w takich warunkach i każdy chyba wie w jakich.
Wakacje 2005 roku. Były piękne. Cały czas poznawałam te stworzenia i starałam się coraz więcej o nich wiedzieć. Każdy dzień z końmi, sprawiał mi radość. Każda minuta z końmi-szczęście. Każdy galop na nowo dawał mi chęć do życia. Konie utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak życie ma sens. W tych wspaniałych zwierzakach widziałam pocieszenie w smutku.
Wiedziałam ze przyjdą lepsze dni i przyszły Często chodziłam na jazdy, często byłam z końmi. Nieraz chodziłam do mojego sąsiada,który ma pociągowego wałacha o imieniu Kasztan. Bardzo polubiłam tego konia i zawsze gdy był puszczony dawałam mu marchewki i suchy chleb. W te wakacje nauczyłam się już dosyć dobrze galopować bo poprzednie moje galopy były raczej przypadkowe, acz piękne i szalone.
W stajni były dwa źrebaki z którymi uwielbiałam się bawić. Były takie szczęśliwe, rozbrykane,a energia z nich tak tryskała, ze chyba przerzucały ją na mnie. Każdy dzień był nową przygodą i za każdym razem kiedy szłam już spać cieszyłam się ze niedługo znów zobaczę te kochane misiaczki I pomyślał by kto, że potrafiłam żyć kiedyś bez koni? Niektórzy mówią:” za kilka lat Ci przejdzie, zobaczysz”. Myślę, ze nie mają racji ponieważ miałam czasem chwilowe zainteresowania które traktowałam po prostu dla rozrywki, ale teraz wiem że tak nie jest.
Najpiękniejszym uczuciem dla mnie, jest uczucie wolności kiedy galopuje się i widzi daleko horyzont, a wokół siebie łąki lasy i bezkresne tereny. I ta wolność jest najpiękniejsza, bo nikt Nas nie ogranicza, nikt nam jej wtedy nie zabroni. Czasem dopiero wtedy dostrzegamy piękno przyrody i piękno naszego życia. Czasem widzimy tylko pieniądze i karierę, jednak nie warto jest mieć tak ograniczony horyzont. Warto cieszyć się tym za co nie trzeba płacić!
Wystarczy iść do lasu czy na łąkę, zobaczyć co dał nam Bóg i co we współczesnym świecie tak zanika.
Dla wielu ludzi koń to zwierzę do roboty i niczego innego. Dla prawdziwych miłośników tych stworzeń to jednak coś więcej. To pomocny przyjaciel. Bo zobaczmy-konie pomagają w leczeniu wielu chorych dzieci, pracują ciężko w polu i są cudownymi zwierzętami do uprawiania aktywnego stylu życia. Po wakacjach jednak przyszedł rok szkolny, zaczęła się ciężka praca-uczenie się! I niestety bardzo rzadko chodzę do koni. W pobliżu mego domu często jeżdżą sobie w tereny,a kiedy ich widzę to łzy cisną mi się do oczu,że nie mogę to być ja, że nie mogę iść tam gdzie ciągnie mnie jak magnez!
We wszystkich moich zeszytach z każdego przedmiotu są rysunki koni. Wiem, że nie najpiękniejsze,ale nawet na lekcjach nie potrafię o nich przestać myśleć ( nie znaczy to że się nie uczę!).
Kiedyś miałam swojego ukochanego konia o imieniu Siwy. Był posłuszny jak baranek i mógł być idealnym wierzchowcem dla każdego. Nie raz ciężko pracował w polu. Nigdy nie sprzeciwiał się ludziom i ich woli. Cierpliwie znosił ich humory. Bardzo go kochałam i to on nauczył mnie żyć i się nie poddawać. Kiedyś przyszłam do stajni...nie było go już. Został sprzedany. Nie wiedziałam gdzie jest i co się z nim stanie, jak będą go traktować nowi właściciele. Czułam jakby ktoś wbił mi nóż w sam środek serca. Długi czas nie mogłam dojść do siebie. Dręczyło mnie tyle pytań... a tęsknota doskwierała strasznie.
Do tej pory nie mam swojego ulubionego konia i wątpię czy kiedyś go znajdę. Chciałabym nauczyć się już wykonywania wszystkich prac związanych z końmi i mieć o nich jak największą wiedzę Staram się zawsze doskonalić swoją jazdę chociaż nie zawsze wszystko jest tak jakbym chciała. Moim marzeniem jest to, co chyba każdego miłośnika koni, czyli posiadanie własnego wierzchowca. Ale ja i tak jestem chyba w dobrym położeniu bo mieszkam na wsi i za rok będę mieć swojego rumaka Bardzo się cieszę i życzę każdemu takiej sytuacji!
Wiem teraz że mam szczęście, choć zawsze spełnienie tego marzenia wydawało mi się nierealne i nie widziałam na to najmniejszych szans, a przynajmniej w najbliższym czasie. No ale udało się-jeszcze nie do końca ale prawie. Staram się wyobrazić sobie jak będzie cudownie, ale nie potrafię. Muszę się o tym przekonać. Wtedy myślę że moje życie będzie jeszcze piękniejsze,i że w swoim wierzchowcu znajdę pokrewną duszę. Ten koński świat bardzo mi się podoba. Jest w nim tyle przygód, tyle pięknych chwil. Czasem łez cierpienia, ale łez które są tego warte. Ile może nas nauczyć koń wiedzą wszyscy którzy mają takiego fioła na punkcie koni jak ja. Jak świat mógłby istnieć bez koni? Dla jednych nie zmieniłoby się nic, ale dla mnie taki świat nie istniałby. Bardzo bym chciała kiedyś pracować jako instruktor lub trener w jakiejś stadninie. Może się to kiedyś uda... kto wie...Teraz będę żyć dalej tym moim małym końskim światem, który jest dla mnie pocieszeniem i ucieczką od rzeczywistości....Kocham ten świat i chcę żeby zawsze istniał...